Dobrej lektury.

Sarkastyczny nihilista. Jest przekonany, że jego życie nie ma sensu. Nie stara się nawet odszukać satysfakcji w życiu, bo ma wrażenie, że szanse na spełnienie są krytycznie niskie. Przygniata go myśl o wojnach na świecie, kryzysach ekologicznych, masowej cyfrowej inwigilacji. W głębi duszy jest wrażliwy, empatyczny, dlatego przegrywa we wszystkich aspektach z bardziej bezdusznymi karierowiczami. Pragnie relacji, ale nikt go nie nauczył ich budować. Wybiera więc aspołeczność, śmiejąc się z siebie przez łzy. Wszystkie smutki zatapia w ironicznych memach, używkach i pornografii. Hedonizm jest jego ostatnim ratunkiem hamującym go przed samobójstwem. Oto współczesny doomer, spacerujący po ulicach ze słuchawkami na głowie, udający całkowicie „normalnego” człowieka. Zapomniałem dodać, że doomer jest ateistą, uważającym, że religia nie dała ludzkości odpowiedzi na najważniejsze pytania, a tylko je ośmieszyła. Doomer zazwyczaj nie nienawidzi religii, bo nie chce się angażować w nic uczuciowo - nieważne czy to sympatia czy niechęć. Jest wobec niej obojętny. A to wielka szkoda.

Współczesny doomer-dekadent jest - jak każdy - osobą o głębokich potrzebach duchowych. On jednak w ogóle nie wie, że takie potrzeby ma - spychając je do nieświadomości. Współczesna popkultura i media starają się deprecjonować takie średniowieczne banały, zachęcając zamiast tego do nieskończonej konsumpcji świata na jego koszt. Doomer bardzo szybka przejada się jednak rzeczywistością. Ma ogromne poczucie niedorzeczności swojego życia, a przecież rozpiera go pragnienie, żeby jego egzystencja się usensowniła. Pytania egzystencjalne krążą wokół niego jak muchy, ale on je odgania, bojąc się, że gdy pozwoli im mówić, powiedzą mu bolesną prawdę - twój żywot jest nic nie warty.

Jestem przekonany, że jedynym ratunkiem dla tego postchrześcijańskiego oświeconego ciemnością nihilizmu świata będzie powrót do korzeni. Czas, aby każdy doomer, który choć będąc przeważnie bardzo inteligentny jest z zasady religijnym ignorantem, przeanalizował jeszcze raz katolicyzm. Nie można żyć wiecznie na rozdrożu. Nadeszła pora, by odrzucić jasełkowe wyobrażenia religijne, a zabrać się porządnie za najlepiej uporządkowaną doktrynę religijną na świecie. Za stosy dokumentów, Pismo Święte, Ojców Kościoła i Pustyni, za traktaty teologiczne i rozprawy apologetyczne, za spory chrystocentryczne, bójki na soborach i za świadectwa męczenników. Katolicyzm jest dla was ostatnią szansą. Jeśli zaś on - waszym zdaniem - po gruntownym (podkreślam) przeanalizowaniu okaże się zgoła fałszywy, to proszę was, bądźcie konsekwentni i dajcie zjeść się krążącym dookoła was muchom, które w końcu powiedzą wam to, czego tak się lękacie - że wasz byt jest nikomu nie potrzebny, a po śmierci czego was anihilacja.